Historia

Kozielec, jak podają informacje znajdujące się w Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego i Ziem Ościennych, istnieje od najdawniejszych czasów. W tymże samym Słowniku czytamy: że dobra wsi znajdują się śród nizin lewego brzegu Wisły w pow. świeckim przy granicy bydgoskiego Pierwsze wzmianki informują nas o tym, że w 1290 roku Mestwin II sprzedaje wieś Kozielec i Gruczno za 300 m. srebra arcybiskupom gnieźnieńskim. W tym czasie znajdowało się tu dużo sadów, jak podaje dokument „hodowano tu drzewa owocowe i wino” W rękach kapituły gnieźnieńskiego Kozielec był przez wiele lat, jednak nie bezpośrednio był zarządzany, tylko oddawany w dzierżawę kolejnym dzierżawcom. Pojawiają się w dokumentach takie nazwiska jak Stefan Loitz, Wilda na którego wpływały częste skargi do gnieźnieńskiej kapituły.

W pracy pani Jadwigi Luterek - Cholweskiej ostatnio wydanego Bedekera gruczeńskiego w rozdziale o Kozielcu znajdują się informacje, że na terenach Kozielca i okolic odkryto w XVI w. bogate złoża ałunu i witriolu (zwanego potocznie koperwasem) Minerałów tych używano do produkcji papieru, do wyprawiania skór w farbiarstwie. Informacje o tych faktach możemy znaleźć w książce pani Małgorzaty Duczmal „Róża i morze”, która poświęcona jest kupiecko-bankierskiej rodzinie Loitzów, byli oni jednymi z dzierżawców Kozielca. Pani Duczmal tak pisze o Kozielcu „ niejaki Marcin Golden odkrył te bogactwa w Kozielcu i choć arcybiskup pozwolił mu je wydobywać, Golden nie miał na to pieniędzy.
Wziął więc do spółki Bernarda Geringera z Torunia a ten, widząc, iż trzeba w Kozielcu wiele zainwestować, ale też można mieć z tego piękne korzyści, spłacił Goldena i zwrócił się do Loitzów. Rozmowy Loitzów z arcybiskupem przebiegały ku zadowoleniu obu stron. Loitzowie otrzymali Kozielec, założyli kopalnie, a Geringer został jej kierownikiem. Wydobywał rocznie tysiąc pięćset cetnarów cennych kruszców, a prócz ałunu i witriolu, wolno mu też było wydobywać wapień, wypalać z niego wapno i sprzedawać je. Przy kopalni istniała warzelnia ałunu, koperwasu a także soli, gdzie Loitzowie warzyli razem sól morską i wielicką otrzymując wcale dobry, nowy produkt. Kozielec rozrastał się w oczach. Prócz zagrodników i rybaków było tam ośmiu górników, karczma, gdzie sprzedawano gorzałkę, rzemieślnicy i czeladnicy. Geringer miał okazały dom z dobrej dębiny z wielkim przedsionkiem dwoma izbami i łaźnią. Wolno mu było prowadzić wyszynk piwa i poławiać na swój użytek rybę w Wiśle. Staw rybny był także w samym Kozielcu; założono go przy potoku za wsią. Przy potoku postawiono także młyn.” Tyle ciekawostek o Kozielcu w książce pani Duczmal.
[break] Arcybiskupi gnieźnieńscy posiadali Kozielec do czasów I Rozbioru Polski czyli do 1772 roku w tymże czasie rząd pruski zabrał Kozielec i przekazał go w ręce prywatne. W 1878 roku była to miejscowość w której znajdowały się 24 budynki w tym 17 domostw, zamieszkiwało ją 92 katolików i 55 ewangelików. Parafia w Niewieścinie. Z dostępnych dokumentów wynika , że w 1872r powołano przez katolickiego proboszcza w Niewieścinie Komisję do rozpatrzenia scalonych dziesięcin folwarku Koszellec (dwa szefle i cztery mace żyta oraz dwa szefle i cztery mace owsa) z folwarku Supponinek tak samo (dwa szefle i cztery mace żyta oraz dwa szefle i cztery mace owsa). Do przekazywania tej daniny zobowiązany był właściciel folwarku. W dokumentach pojawia się nazwisko Rasmus, który dobra kozieleckie wydzierżawił niejakiemu Adolfowi Deetjar, którego podpis widnieje pod wyżej wspomnianą umową.

Nowsza historia dotyczy lat 1902 i 1905. Mówi o tym, że majątek został rozparcelowany. Państwo Pruskie pobudowało tu osady, na które sprowadzono osadników niemieckich z różnych stron. Między innymi z Ukrainy, Besarabi, Rosji, Mołdawii i Westfalii. Bogatym osadnikom budowano okazałe zagrody, dla biedniejszych musiały wystarczyć budynki mieszczące razem oborę i mieszkanie, najczęściej dwuizbowe. Takie domostwa są w Kozielcu do dnia dzisiejszego u państwa Kamedulskich, pani Ferenc. Część domów została zmodernizowana w okresie międzywojennym. Wzdłuż drogi do Grabowa i Złej Wsi stały dawne domy podworskie, w których mieszkali Polacy. Do dnia dzisiejszego zachowały się takie domostwa u pani Kujacińskiej i państwa Bieńkowskich – są to gliniane chałupy (dom i obora), do niedawna kryte słomą. Taki dom stał również w rozwidleniu dróg Kozielec – Suponin, był to tzw. Dom gminny, mieszkały tam cztery rodziny (dom ten spłonął w 1945 roku w czasie działań wojennych). W okresie międzywojennym w Kozielcu mieszkali głównie Niemcy, zamieszkiwało tu również sześć polskich rodzin byli to państwo Szczęśni, Pociotowie, Jagodzińscy, Siekierkowscy, Szafrańscy i Olejniczakowie.
[break] W czasie, gdy Kozielec rozparcelowano, czyli na początku XX w. powstała w Kozielcu szkoła i kościół. Szkoła była czteroklasowa i uczył w niej Niemiec – Kohlmeir, po uzyskaniu przez Polskę niepodległości uczył w niej dalej, ale po polsku. Jego następcą został Polak – pan Wesołowski, który pracował w szkole do wybuchu II wojny światowej. Istniejący do dnia dzisiejszego Kościół był ewangelicki, polska ludność katolicka jeździła do kościoła w Niewieścinie.

Bliskość Wisły, przyczyniła się do tego że Kozielec rozkwitał w okresie przedwojennym jako ważne miejsce żeglugi wiślanej – prowadził bowiem przez naszą nadwiślańską miejscowość tzw. „bursztynowy szlak”. Znajdowała się tu przystań rzeczna, kursowały po Wiśle regularnie cztery statki pasażerskie: do Chełmna, Gdańska i Warszawy. Obok przystani znajdowała się karczma „Nad Wisłą”, którą prowadziło kilka pokoleń Keiserów (byli to baptyści, ich groby rodzinne znajdują się niedaleko parowów nadwiślańskich – fragmenty zachowały się do dnia dzisiejszego).
Jedna z najstarszych mieszkanek Kozielca - mieszkająca tu od dnia urodzenia od 1923 roku pani Jaroszewska pamięta, że za czasów jej dzieciństwa znajdowała się w tej karczmie szafa grająca, przy dźwiękach której odbywały się potańcówki dla okolicznej młodzieży, zarówno polskiej jak i niemieckiej. Drugim miejscem gdzie bawiła się ówczesna młodzież był plac przy kasztanowcu (drzewo rośnie do dziś) w naszym kozieleckim parku. Charakterystycznymi i symbolicznymi punktami dla Kozielca były miejsca, gdzie stały krzyże. Były dwa takie miejsca Jeden na posesji państwa Pociot - postawiony przez rodzinę w 1933 roku – dzisiaj w tym miejscu znajduje się figurka Jezusa. Poświęcenie tego krzyża – symbolu nie tylko religijnego, ale utożsamianego z polskością –miało bardzo uroczysty charakter. Na uroczystość tę zjechali się Polacy z Kozielca, Suponina i Cieleszyna i okolicy. Gospodarze przygotowali dla wszystkich ucztę, recytowano polskie wiersze, śpiewano polskie pieśni. Drugi krzyż postawiono w 1947 roku w pobliżu szkoły i stoi tam do dziś.
[break] W czasie II wojny światowej Kozielec nosił nazwę Koselitz. Po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku Niemcy opuścili wieś, przywrócono nazwę z okresu międzywojennego. W miejsce wysiedlonych rodzin niemieckich zaczęła napływać ludność zza Buga, która zajmowała opuszczone gospodarstwa. Gospodarstwa takie zajmowali również Polacy, którzy poprzednio byli w nich pracownikami najemnymi. Wielu z przybyłych osadników traktowała to miejsce jako miejsce czasowego pobytu. Nie remontowano budynków, ulegały one stopniowej dewastacji. Taki los spotkał były dwór, który – podzielony między trzech właścicieli popadł w ruinę. Zostały tylko nędzne resztki z gołymi ścianami i fragmentami fundamentów. Jedyny ślad po byłym majątku to nazwa „podwórze”, która dotyczy grupy gospodarstw znajdujących się na terenie dawnego podwórza dworskiego. Zachowały się jedynie fragmenty starych budynków, np. owczarnia przerobiona obecnie na mieszkanie w którym mieszkała pani Molga (zniszczony ostatnio przez pożar) oraz studnia dworska (dziś zamurowana dla bezpieczeństwa), znajdująca się obok stawku przy gospodarstwie państwa Siekierkowskich.

Wygląda na to, że po upadku transportu wodnego, kiedyś bardzo popularnego, gdy zaniknął zawód flisaka a szlak bursztynowy stracił znaczenie, wieś zaczęła podupadać i się wyludniać. Dokumentowanie śladów dawnej historii i tradycji jest konieczne, by wiadomości te przetrwały dla wszystkich pokoleń. Informacje tu zawarte zostały opracowane na podstawie wspomnień jednej z najstarszych mieszkanek naszej miejscowości pani Jaroszewskiej, wiadomości zawartych w książce pani Jadwigi Cholewskiej „Bedeker gruczeński”, informacji zawartych Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i Ziem Ościennych, oraz informacji przekazanych przez pana Jerzego Świetlika z Ostromecka. Każde informacje lub fotografie mogące uzupełnić to opracowanie, będą mile widziane.